wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 5 (NARESZCIE?!)

Na szczęście znałam przepis na te nieszczęsne naleśniki. Podałam blondynowi potrzebne składniki i zaczął działać. Kiedy oddawał w moje ręce torebkę z mąką, wzięłam jej trochę do ręki i sypnęłam mu w twarz, po czym wybuchłam śmiechem.
     -M-masz coś na twa-rzy- mówiłam między śmiechem.
Westchnął głęboko. Chwycił szmatkę I wytarł swoją buzię. Trochę białego proszku zostało na jego włosach. Ponownie się zaśmiałam, tym razem nie mogłam się powstrzymać.
     - Podaj mi proszę tą mąkę- wskazał na produkt stojący obok mnie.
Wciąż się śmiałam. Wyglądał tak komicznie, że grzechem by było nie zrobić mu teraz zdjęcia. Dyskretnie wyciągnęłam telefon z kieszeni i zrobiłam mu zdjęcie.
Będzie nowa tapetka! Nie, że coś, ale... Heh... do twarzy mu z mąką na włosach. Wyglądał wręcz uroczo!
     - Laura. Wiedzę, że zrobiłaś mi to zdjęcie. Nie jestem idiotą- powiedział nie odrywając wzroku od miksera.- Podasz mi wreszcie tą mąkę?
Przewróciłam oczami i podałam mu to o co wcześniej mnie prosił.
Chłopak wsypał trochę produktu do miski, już chciał odkładać, kiedy nagle zaczął całą paczkę sypać mi na głowę. Śmiał się przy tym niemiłosiernie.
Niech ma tą satysfakcje. Dziecko...
     - Kto się śmieje ten się śmieje ostatni- powiedziałam i chwyciłam jajko, które leżało na blacie i cisnęłam nim w blondyna.
Oboje parsknęliśmy śmiechem.
Po krótkiej bitwie nie dość, że my biliśmy w mące, cieście i jajkach oraz mleku, to cała kuchnia musiała być niezwłocznie sprzątnięta.
     - Zaraz przyjdzie Bryan i mnie zabije- oznajmiłam.
     - Wezmę to na siebie- powiedział, ściągając skorupki ze swoich włosów.- Tylko najpierw wezmę prysznic. Mogę?
Wpuszczając obcego kolegę do łazienki dużo nie ryzykuję. Już wpuszczenie go do domu było nie małym głupstwem.
     - Jasne!- zgodziłam się.
Głupia ja!
Chłopak jednak wydaje się być fajny i przyjemny. Podoba mi się to w nim. Może się jeszcze kiedyś spotkamy.
     - Chyba, że chcesz pierwsza, bo ja mogę po tobie. W końcu to twój dom...
     - Jesteś gościem. Idź, a ja przeszukam pokój Bryana. On ma tam tyle ciuchów, że nawet jak byś sobie coś wziął to on nawet by się nie zorientował.
No i znowu palnęłaś idiotko!
Poprowadziłam go do łazienki wcześniej podając mu ciuchy, które znalazłam u swojego brata. On tam na prawdę ma całą szafę ciuchów. Sama chyba nawet tyle nie mam. Trzeba to zmienić! Może jutro pójdę na małe zakupy?
Czemu nie? Przecież ty Lauro powinnaś raz na jakiś czas wybrać jakieś lepsze ciuchy, a nie te szma...
Blondyn po dziesięciu minutach wyszedł. Miał jeszcze mokre włosy i wyglądał...
...seksownie? Chyba nie ma lepszego słowa, żeby to określić. Głupia Laura gapi się na niego, mamo! Przestań! Jeszcze sobie pomyśli, że wyobrażasz sobie dziwne rzeczy z nim w roli głównej!
O mało nie zemdlałam, kiedy go zobaczyłam. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
Cudowny, uroczy, seksowny obrazek.
     - Am... Możesz już wejść.
Jak zaczarowana weszłam do łazienki, uprzednio zamykając drzwi.
Czułam się okropnie...
...dziwnie. Czyli NORMA!

***

Posprzątanie kuchni zajęło nam dobrą godzinę. Byliśmy wykończeni. Nawet nie mieliśmy produktów, aby coś przygotować. Nic. Zero. Totalna załamka.
     - Zamówimy pizze?- spytał blondyn.
     - Zjem nawet dwa pudełka.
Nagle usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi oraz głośno się śmieje, a raczej śmieją... to Bryan i... i jakaś kobieta. Zmarszczyłam czoło, a Ross popatrzył na mnie pytająco.
Bryan przyprowadził do domu KOBIETĘ?! WOW!
Powiedziałam do Rossa bezgłośnie to Bryan i wskazałam palcem miejsce skąd dochodziły głosy.
Wyszłam z kuchni, a Ross podążył za mną. Kiedy zobaczyłam brata z tą...
...dziwką? To miałaś na myśli? Jak raz się z Tobą zgodzę.
Była po prostu baardzo skąpo ubrana. Ja się dziwię, że MÓJ BRAT przyprowadził kogoś takiego do domu. Założyła mini, chociaż mogłaby przyjść w samej bieliźnie.
Czy on... zabawia się z panienkami, kiedy nie ma Cię w domu? O rany.
Nie... O tej porze już dawno była bym w domu. To... o co tu chodzi?
     - O! Laura. Jak dobrze, że jesteś!- uradowany podszedł do mnie i przytulił.
Zdezorientowana patrzyłam na tą kobietę. Dopiero wtedy zauważyłam, że szatynka trzyma w rękach dużą, szklaną miskę zawierającą prawdopodobnie coś do jedzenia.
     - Am...- Nie wiedziałam co powiedzieć.
     - A to co za chłopak- zapytał kiedy w końcu mnie puścił.
     - Kolega- odpowiedziałam.
     - Pewnie twój chłopak- zaśmiała się szatynka.
     - Nie. Poznałam go dziś.
     - Nie przeciągajmy! Chcę jeść!- ryknął Bryan.- Zjecie z nami?
Bez zastanowienia pokiwaliśmy z Rossem głowami. Byliśmy głodni jak nigdy (a przynajmniej ja)!
Jedzenie było tak pyszne, że nie zostało nic w misce, a nasze talerze były "wyczyszczone". Szczerze mówiąc, po tych dwóch dokładkach zjadłabym jeszcze więcej.
     - Kto przyrządził tą potrawę?- zapytałam.
     - A kto niby, młoda? Oczywiście, że ja- odpowiedziała "znajoma" Bryana.
Po tym jak powiedziała do mnie młoda straciła u mnie kilka punktów. Nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi. Czuje się wtedy taka obca i niepotrzebna.
     - Właśnie, braciszku. Nie przedstawiłeś nas jeszcze- uśmiechnęłam się słodko.
     - Ach! Zapomniałem- uderzył się ręką w głowę.
Typowy Brynek.
     - Laura, to Marcie, Marcie to Laura- przedstawił nas, a my podałyśmy sobie ręce.
A więc, Marcie...
     - To może teraz ty?- popatrzył na mnie znacząco.
     - Bryan, to Ross, Ross to Bryan.- Chłopaki zrobili to samo co my, po za tym, że oni się do siebie uśmiechnęli.
Zdecydowanie Ross, będzie u nas mile widziany.
     - Em... Laura- szepnął do mnie blondyn.- Muszę już iść.
     - Okej. Szkoda. Zadzwonisz?- zapytałam.
     - Nawet do ciebie napiszę- mrugnął do mnie.
Zrobiło mi się ciepło na buzi. Czerwienię się!
Już wstawałam z krzesła, ale blondyn zatrzymał się mnie ręką.
     - Wiem gdzie są drzwi, Księżniczko- szepnął mi do ucha.- Do widzenia!- pożegnał się z Bryanem.
Księżniczka...
Pff, chyba Kopciuszek.
Po wyjściu Rossa kolacja była kontynuowana. Tyle, że nie było nic do jedzenia. Marcie i Bryan rozmawiali na dziwne tematy. Wyłapałam coś o pieniądzach i przeprowadzce. Bryan Najwidoczniej nie był tym zachwycony. Jego mina mówiła wszystko. Mój brat nie powinien przyprowadzić tutaj tej... Marcie. Wiem, że nigdy nie miał szczęścia w miłości i często przeprowadzał do domu okropne dziewczyny. Pamiętam jak przyprowadził do domu Rydel.
Miałam chyba czternaście lat. Jeździłam na podjeździe na deskorolce (tak jeździłam, jednak Luna powiedziała, że tylko chłopaki to robią). Bryan jak zwykle zostawił mnie ze swoją koleżanką z pracy. Fajna była, ale miała chłopaka i wiedziałam, że nic nie wyjdzie z nią i bratem. Po chwili zauważyłam auto, które wjeżdżało pomału na nasze podwórko. Okazało się, że to mój braciszek z jakąś dziewczyną. Kiedy wsiedli z auta, ukazała się przede mną średniego wzrostu dziewczyna. Miała długie, blond włosy, czekoladowe oczy i lekki makijaż. Od razu wydawała mi się sympatyczna. Bryan nas przedstawił. Była to właśnie Rydel.
Rozmawialiśmy za każdym razem, kiedy do nas przyjeżdżała. Przez ten czas zdążyłam się do niej przywiązać. Zaprzyjaźniłyśmy się i miałam nadzieję, że zostanie z nami zawsze. Niestety więcej razy jej nie widziałam. Mój brat mówił, że musieli się rozstać na jakiś czas. Od tego razu jej nie widziałam.
I pewnie, nie zobaczę.
Ta Marcie bardzo różni się od Rydel. Nawet nie ma co ich do siebie porównywać! Muszę przyznać, że Rydel była dla mnie ważna. Mogłam na nią zawsze liczyć. Rozmawiałam z nią o rzeczach, o których Bryanowi nigdy bym nie powiedziała. Była więź między nami. Jednak wyjazd Rydel ją zniszczył. Zniknęła. I muszę się z tym pogodzić.
     - Przepraszam, dziewczyny. Muszę do ubikacji- poinformował Bryan.
Przewróciłam oczami. On od zawsze miał pęcherz wielkości orzeszka. A najgorsze jest to, że zostawił mnie z NIĄ.
Przez chwilę milczeliśmy. Wpatrywałam się tylko w obrus.
     - Młoda? Jak tam z twoim chłopakiem? Gdzieś go wyrwała?- zaśmiała się kpiąco.
     - Słucham?- byłam w szoku.
Niech jeszcze zapyta o nasze życie seksualne...
     - No, ten blondyn co tu był przed chwilą -wyjaśniła.
     - Am... znamy się tylko kilka godzin....
     - Wow! I już ze sobą spaliście? Szybka jesteś!
Zatkało mnie. Ona... myślała... Ja nie jestem dziwką! Kur...cze!
Co ona sobie wyobraża?!
     - Co ty?! Skąd ci się to wzięło?! Nie jestem dziwką!- wybuchłam i w gniewie wyszłam z kuchni do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko. Wymyślałam najgorsze przezwiska jakie tylko mogłam. Byłam bardzo zła. Chyba nigdy nie było mi tak strasznie. To... boli.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Miałam tam kilka wiadomości od Rossa.
Jednak mu na tobie zależy.
Nie. Nikomu na Tobie nie zależy, Marano. Nie licz na to.
   Hej, Laurka. Wymyśliłem dla Ciebie przezwisko. Heh... Do rzeczy. Napisz czy chcesz się może jeszcze spotkać. Fajnie by było.
Kolejna:

   Przypuszczam, że jeszcze siedzisz z Marcie i Bryanem. Napisz jak było.
Postanowiłam, że odpisze.

   Hej, Rossy (też coś dla Ciebie wymyśliłam). Chętnie się z Tobą spotkam. Według mnie też było super. A co do kolacji... Jestem bardzo wkurzona. Ta cała Marcie... Brak słów. Płakać mi się chce. Nazwała mnie... dziwką. Cóż, nie pierwszy raz jestem tak nazywana, ale ona mnie nie zna, a stwierdziła to... sama nie wiem po czym. Czy już każdy uważa mnie za dziwke?
Po chwili dostałam odpowiedź:

     Ross: Laura. Nie wiem co powiedzieć... Nie możesz tak myśleć. Nikt nigdy nie miał prawa Cię tak nazywać. Jesteś wartościową, piękną dziewczyną. Nie możesz płakać. Nie ma o co. Wiem, że to boli, ale ona nie wiedziała co mówi. Gdybym mógł coś bym z tym zrobił, Księżniczko.
    A co mi zostało? Płakać.
    Ross: Wcale nie. Przestań o tym myśleć.
    A co mam robić? Na dół nie zejdę, bo jest tam ta dziewczyna... A przyjaciół nie mam...
    Ross: Masz mnie.
    Ciebie?
    Ross: Dokładnie.
    Dziękuję. Bardzo doceniam to co dla mnie robisz.
    Ross: Nie masz za co, Księżniczko.
    Przyjdziesz do mnie jutro?
    Ross: Z miłą chęcią.
    Dobrze. Napisz, o której godzinie, a ja idę porozmawiać z Bryanem, bo zdaje się, że ta zołza już sobie poszła.
    Ross: Przyjdę o 15. Do zobaczenia.
Nazwał mnie Księżniczką już kilka razy. Czemu? Wcale nią nie byłam. Nigdy nie będę. Ale cieszy mnie to. Fajnie by było mieć takiego przyjaciela. Jest kochany.
Zeszłam do salonu, gdzie spotkałam bruneta siedzącego na kanapie i oglądającego telewizję. Był zmartwiony. Czułam to.
     - Bryan...- zaczęłam.
     - Lau. Musimy porozmawiać- powiedział.
     - Ja z tobą też.
     - Dlaczego zostawiłaś Marcie samą? Co się stało?- zapytał z troską.
Zamknęłam oczy, aby powstrzymać łzy.
     - Ona... Nazwała mnie... dziwką...
Bryan otworzył usta z zaskoczenia.
     - Jak to? Jak śmiała?! Jak mogła tak cię nazwać?! Już nigdy jej tutaj nie spotkasz! Raniąc ciebie skreśliła nas!- krzyczał.- Choć tu do mnie, Lunia- wyciągnął ramiona do mnie, a ja od razu się w niego wtuliłam.
Nazwał mnie Lunia. W jego ustach brzmi to tak bardzo opiekuńczo. Mówi tak do mnie chyba od urodzenia. Za każdym razem robi mi się przyjemnie i poprawia mi się humor.
     - Luna powiedziała mi dziś, że nie możemy się już przyjaźnić- wyłkałam.
     - Co?- zdziwił się.
Nie odpowiedziałam. Bardziej wtuliłam się w Bryana. Kocham tą jego czułość.
     - Mam prośbę- zaczęłam.- Przeniesiesz mnie do innej szkoły?
     - Dlaczego chcesz się przenieść?
     - Nikt mnie nie lubi. Wszyscy się ze mnie śmieją, wytykają palcami i wzywają od dziwek. Nie chcę już tego. Proszę. Znajdę coś niedaleko, tylko proszę, nie pozwól mi tam wrócić.- Patrzyłam w jego patrzy głęboko, czułam, że przeżywa to razem ze mną.
- Nie miałem pojęcia, że tak się tam męczysz. Lau, obiecuję, że już Cię to nie spotka. Obiecuje...
****
Hej, Misie.
Mam nadzieję, że ktoś tu jest. Haloo! Jest tu kto?

Eh... Okej. Przejdę do rozdziału... A potem będziemy się rozstawać.
Teraz pojawiła się Rydel, oczywiście jako wspomnienia. Laura nie wie, że to siostra Rossa, ale niebawem się dowie :D
A co do rozstawania... To się zastanawiam czy nie usunąć bloga... Na wattpadzie wciąż dodaję w miarę swoich możliwości :))) Jakby ktoś chciał poczytać czy coś oto moja nazwa to: SeLa1134 ;)
O i chciałam podziękować Natalie oraz Szalonej Słodkiej <3 DZIĘKUJĘ WAM MISIE <3
Miłego czytania :***
Do napisania :*


Auslly <3 
PS: ZA BŁĘDY PRZEPRASZAM ;*

4 komentarze:

  1. Nie usuwaj bloga bardzo fajne opowiadanie, fajna fabuła 💜

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny < 3
    Nie usuwaj bloga! To jest bardzo fajne i wciągające opowiadanie!
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥ która będzie tutaj stałym czytelnikiem; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej! Dawno nic nie dodałam, ale to ze względu na małą aktywność :/
      Miło z Twojej strony <3 Naprawdę :** Jeśli się podoba, możesz polecać innym! Im więcej nas tutaj tym rozdziały będę pisała o wiele chętniej :) Buziakii :*

      Usuń
  3. Dopiero dzisiaj odkryłam tego bloga i bardzo podoba mi się opowiadanie, które jest tutaj wstawiane więc nie usuwaj bloga. A ten rozdział genialny. :) Na pewno będę czytać kolejne rozdziały i będę stałym czytelnikiem chociaż nie zawsze będę komentować.

    OdpowiedzUsuń