Dedykuje ten rozdział Każdemu kto ma ochotę to czytać :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W poprzednim rozdziale:
...- Flirtujesz ze mną?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W poprzednim rozdziale:
...- Flirtujesz ze mną?
- Tak sądzisz?- Znowu ten uśmiech.
- Nie znamy się zbyt dobrze- odparłam wpatrując się w moje trampki.
- Możemy to zmienić.- Wstał i usiadł obok mnie.- To jak? Mogę znać
przyczynę smutku mojej nowej koleżanki?
- Teraz po
tym wszystkim, zdołała powiedzieć tylko "Przepraszam". Ja nie wiem
czemu. Myślę, że to jej chłopak kazał mnie "spławić".
- Jej
chłopak? A ty...-chrząknął- masz chłopaka?
Nie
widziałam większej potrzeby, aby odpowiedzieć na to pytanie. Nie było to jakoś
specjalnie ważne, chyba, że chciał do mnie zrywać… To głupie… a poza tym nie
mam nastroju na chłopaków, ani na inne osoby. Jedynym człowiekiem, który może
mi pomóc jest Bryan. Przy nim zawsze czuję się bezpiecznie i nawet nie muszę
mówić jaki jest powód mojego smutku.
- Co cię tak bawi?- powtórzył to co wcześniej powiedziałam.
- Co cię tak bawi?- powtórzył to co wcześniej powiedziałam.
- Ty-
odpowiedziałam krótko.
- Też mam
tusz rozmazany na całej twarzy?- Wystawił rząd swoich białych zębów.
Zachichotałam.
Jednak mina mi zrzedła. Przypomniałam sobie dzień w którym razem z Luną
szalałyśmy, robiłyśmy różne głupie rzeczy, kąpałyśmy się w jeziorze, podrywałyśmy
chłopaków. To wszystko zdarzyło w poprzednie wakacje. To najlepszy czas, który
spędziłyśmy razem. Jednak to już nigdy nie powróci. I bardzo się z tego cieszę!
Była fałszywa! Zostawiła mnie, bo nie miałam chłopaka? Tylko z takiego głupiego
powodu?! Ona taka nie była! Ci ludzie... oni ją zmienili. Na gorsze.
Znowu się
rozpłakałam. Wybuchłam. Zaczęłam wylewać z siebie całe morze łez. Nie
przejmowałam się, że ten chłopak siedział obok. Pewnie widział wiele razy, jak
ktoś płacze. Taki widok go nie zdziwił. No... może trochę było mi głupio. Ryczę
przy nim, jakby nie wiadomo co się stało. Dla mnie, jednak to był cios w samo
serce.
- Nie płacz…
Znajdziesz kogoś, kto cię nigdy nie opuści i nie zrani.- Po tych słowach
zbliżył się do mnie i objął mnie ramieniem. Szczerze to nie spodziewałam się
tego. Od kiedy obce osoby robią takie rzeczy?... Naprawdę od tak dawna nie
poznałam nikogo nowego, żeby się o tym nie przekonać?
- Może masz
rację- wymusiłam uśmiech.
- Ross Lynch
nigdy się nie myli.
- Laura
Marano, także.
- No i
widzisz? Popatrz w jaki sposób poznaliśmy swoje imiona, Lauro.
Uśmiechnęłam
się, tym razem szczerze. Jeszcze okaże się czy nie jest taki… czyli zdradliwy i
fałszywy….
- Muszę już
iść, tylko najpierw zmyję to coś co powstało na mojej twarzy.
Sięgnęłam do
swojej torby, do której na szczęście zapakowałam mleczko do demakijażu oraz
kilka innych kosmetyków, oraz lusterko.
W czasie,
kiedy robiłam porządek ze swoją buzią, Ross przyglądał mi się.
- Co tak
patrzysz?
Najwidoczniej
był zamyślony, bo popatrzył na mnie ze zmrużonymi oczami. Dopiero po chwili
doszedł do tego o co zapytałam.
- Am...
zamyśliłem się. Przypominasz mi kogoś.
Uśmiechnęłam
się niepewnie. Czy miałam być zadowolona czy nie? Trudno było go czasami
zrozumieć.
- To dobrze?
Czy raczej źle?
Wrzuciłam do
torby zużyte chusteczki i schowałam mleczko. Wyciągnęłam kosmetyki i zaczęłam
działać.
- Chyba
dobrze- powiedział.- Nie musisz się malować. Tak też jest ślicznie.
- Mój brat
też tak mówił, i co z tego wynikło? Własna przyjaciółka znalazła sobie lepsze
towarzystwo.
- Nie mów
tak…
- Jestem
inna, zawsze byłam…
- Wcale nie.
Ludzie, którzy się wyróżniają są wyjątkowi. Mama mi tak zawsze powtarza-
spuścił głowę i uśmiechnął się pod nosem.
- Twoja mama
to mądra kobieta.
- Uważam tak
samo. A twoja? Mówi ci jakieś mądre słowa?
- Ona nie
żyje.
Po tych
słowach nawet nie zrobiło mi się głupio czy smutno. Jak już wspominałam, nie
była w żadnym stopniu częścią mojego życia. Płacze za osobami, na których mi
zależało...
- Przykro
mi. Nie chciałem...-przerwałam mu.
- Nic się
nie stało. Nigdy jej nawet nie widziałam. W porządku.
Dokończyłam malowanie, zarzuciłam torbę na ramię i wyminęłam blondyna.
- Hej! Gdzie
uciekasz?- Szybko mnie dogonił i maszerował obok.
- Do...- Tak
właściwie to nie wiedziałam. Miałam iść do szkoły, a poszłam zupełnie gdzie
indziej i zupełnie w innej intencji. Podejrzewałam, że Bryan był już w swojej,
(jak dla mnie) cudownej pracy. Miałam wolny dom, więc jak miałam mu wyjaśnić co
robię o tak wczesnej porze?
Mój kompan
zaśmiał się, zauważyłam, że miał naprawdę świetny humor.
- Do domu?-
podsunął.
- Tak.
- Odprowadzę
cię. Mogę?
- Jeśli
musisz.
- Wolałabyś, żebym się odczepił?
- Tego nie powiedziałam.
- To pójdę…- odwrócił się, ale w porę złapałam go za rękaw.
- Możesz ze mną iść. Wybacz, że tak powiedziałam…- spuściłam głowę.
- Spokojnie. Nie martw się. Wszystko gra.
- Wolałabyś, żebym się odczepił?
- Tego nie powiedziałam.
- To pójdę…- odwrócił się, ale w porę złapałam go za rękaw.
- Możesz ze mną iść. Wybacz, że tak powiedziałam…- spuściłam głowę.
- Spokojnie. Nie martw się. Wszystko gra.
Przez resztę
drogi rozmawialiśmy o... sobie. Ross opowiedział mi tak naprawdę całe życie. Wiem,
że gra w koszykówkę. Podobno świetnie gotuje (może kiedyś się o tym przekonam).
Mówi, że jest mistrzem w robieniu pizzy. Dowiedziałam się również, że
interesuje się muzyką. Gra na gitarze i fortepianie oraz śpiewa. Ma
siedemnaście lat, czyli tyle co ja. Jego rodzeństwo jest sławne. Są to Rydel,
Rocky, Riker i Ryland. Grają w zespole R5. Zastanawiam się dlaczego jego nie
przyjęli, skoro tak dobrze śpiewa? Może nie jest wystarczająco dobry? Nie wiem
i nie chcę wiedzieć. To ich sprawa, a nie moja.
Kiedy
doszliśmy do domu Ross stanął na wprost mnie.
- To co?
Wszystko już w porządku?
-
Minimalnie- odpowiedziałam.
Fakt, poprawił mi humor, bo od niego bije pełno energii. Jest uroczy, zabawny i spragniony życia. Powiedział, że trzeba gonić za marzeniami. Zdradził mi, że bardzo chciałby się wybić. Chce zostać piosenkarzem, albo chociaż gitarzystą w zespole. Wszystko, byle by miał styczność z muzyką. Podziwiam go za to. Ja... też bym tak chciała, ale wiem, że mi nigdy się to nie uda. Boję się występować na scenie. Nigdy nie będę myśleć tak optymistycznie jak on.
Fakt, poprawił mi humor, bo od niego bije pełno energii. Jest uroczy, zabawny i spragniony życia. Powiedział, że trzeba gonić za marzeniami. Zdradził mi, że bardzo chciałby się wybić. Chce zostać piosenkarzem, albo chociaż gitarzystą w zespole. Wszystko, byle by miał styczność z muzyką. Podziwiam go za to. Ja... też bym tak chciała, ale wiem, że mi nigdy się to nie uda. Boję się występować na scenie. Nigdy nie będę myśleć tak optymistycznie jak on.
- Musi być
dobrze- dotknął mojego ramienia. Przeszył mnie przyjemny dreszcz.
Bardzo,
bardzo dziwne zjawisko. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego...
- Wejdziesz?
Nikogo w domu nie ma. Pogadamy- sama się sobie dziwię, że powiedziałam mu, ze
nie ma nikogo w domu. A jeśli by mi coś zrobił? Bryan by mnie zabił, chyba, że
Ross zrobiłby to pierwszy.
- Z miłą
chęcią.
Weszliśmy do
domu. Blondyn zaczął się rozglądać. Mój dom nie był jakąś ogromną willą. Zwykły
mały, dwupiętrowy domek. Gości witał przedpokój. Białe ściany, mahoniowe meble,
kilka białych ozdób, schody pomalowane na biało. Po prawej stronie były duże
drzwi (zazwyczaj były otwarte), które prowadziły do pokoju gościnnego. Czarna,
skórzana kanapa, biały stolik, który stoi na beżowym dywanie, na wprost duży
telewizor nadawały pokojowi nowoczesny wygląd. Następna była kuchnia. Czarne
kafelki doskonale zgrały się z drewnianymi meblami. Mój pokój był na piętrze.
Drzwi do niego znajdowały się po prawej stronie. Kiedy się do niego wchodzi po
lewej stoi małe, jednoosobowe łóżko. Obok niego znajduje się półka na książki
oraz teczki, w których zbieram teksty piosenek i nuty, od kilkunastu lat. Na
wprost drzwi jest ogromne okno, na którym często siedzę i myślę lub czytam.
Jest tam także wejście na balkon.
Pokoju
Bryana nie muszę opisywać. Rzadko tam wchodzę, i ponoć Bryan często zmienia
wystrój. Także, nie ma większej potrzeby.
Wracając do
blondyna...
- Wow! Super
dom! Mały, ale z klasą- pochwalił wciąż się rozglądając.
- Właśnie
dlatego, tak bardzo go lubię -odpowiedziałam.
Zostawiłam
blondyna samego, pozwalając mu się rozglądnąć po pomieszczeniach, jednak on
poszedł za mną.
- Jesteś
głodna?- spytał, kiedy już byliśmy w kuchni.
Zastanowiłam
się chwilę.
Czy on chce
teraz pokazać jak "świetnie" gotuje?
- Chyba,
tak. A co? Chcesz pokazać na co Cię stać?- uśmiechnęłam się zawadiacko.
Co ja
wyprawiam?
- Jasne!
Chętnie ujawnię moje zdolności kulinarne- zadeklarował dumnie i wypiął klatkę
piersiową (jak jakiś goryl).
Parsknęłam
śmiechem.
- Widzę, że
humorek dopisuje.- Stanął bokiem do mnie.- Drodzy państwo! Oto co, jakże
wspaniały Ross Lynch zrobił z panną Marano. Proszę pogratulować zdolności-
mówił (jak głupek) do udawanej publiczności. W sumie to nie wiem co on właśnie
odstawił. Ale muszę przyznać, że jest niesamowicie zabawny.
- Ross? Masz
gorączkę?- dotknęłam zewnętrzną częścią dłoni jego czoła.- O! Chyba konkretnie
ci dziś przygrzało- dźgnęłam go lekko łokciem.
- Zrobię ci
to jedzenie, bo widzę, że komuś tu coś nie "teges" z główką- zaśmiał
się i głębiej wszedł do kuchni.
Chyba
powinnam mu coś zrobić... Nie chodzi tu o krzywdę fizyczną (w sensie zadźganie
nożem) ani psychiczną. Po prostu małe upapranie jednym ze składników nikomu
jeszcze nie zaszkodziło... Nie. Nic.
Prychnęłam.
- Mi jest
coś z główką?- wskazałam siebie palcem.- Mi? Ja jestem najnormalniejsza w tym
domu. Mój brat to dziecko i ogólnie ma zachowanie podobne, właśnie do dziecka.
- Czyli
macie wiele wspólnego- podsumował.
Czy...? Czy
on... właśnie... E... yyy... ee... Za dużo sobie pozwala!
- Żartujesz,
tak?- zapytałam spokojnie.
- Czy
wyglądam na jakiegoś żartownisia?- Jego mina mnie "zabiła". Taka
pełna powagi. Natrafiłam na jakiegoś dziwaka? - Ross.
Serio, dam ci te tabletki. Pomogą. Uwierz mi- dotknęłam delikatnie jego
ramienia i spojrzałam na niego ze współczuciem.
Laura, kogoś
ty zaprosiła do domu? No kogo?!
- Dobra. Koniec wygłupów. Jestem głodny. Co mam podać?- potarł jedną dłoń o drugą i położył je na blacie.
- Dobra. Koniec wygłupów. Jestem głodny. Co mam podać?- potarł jedną dłoń o drugą i położył je na blacie.
- Niech się
zastanowię... Hm...- dotknęłam palcem wskazującym swoją brodę.- Mam! Chciałabym
zjeść naleśniki. Bardzo je lubię, a dawno nie jadłam, bo od jakiegoś czasu,
Bryan robi smażone tosty z serem.
- Jej! Ja
też uwielbiam naleśniki! Znałem nawet przepis...- zmieszał się i podrapał po
głowie.
- A czemu,
"znałem"?- popatrzyłam na niego krzywo.
- Bo kiedy
poznałem ciebie wszystko mi z głowy uleciało- powiedział wpatrując się w moje
oczy.
STOP! HOLA,
HOLA.
Nie jestem jakąś pierwszą lepszą, która leci na takie flirty!
Nie jestem jakąś pierwszą lepszą, która leci na takie flirty!
- Och! To
teraz taka nowa moda na podryw?- zakpiłam.- Zapomniałem przepisu, bo poznałem
ciebie- mówiłam (a przynajmniej próbowałam mówić), męskim głosem.
Zaśmiał się.
- Co cię tak
bawi?
- Ty.
Historia
lubi się powtarzać...
****
Cześć Miśki :D
Śpicie już? Oczywiście, że nie xD
Jedna sprawa. Nie wiem czy jest dalej sens to ciągnąć. Dlatego proszę Was o jedno. KOMENTUJCIE i jeśli wam się podoba to możecie polecać innym. Jeśli chcecie żebym doprowadziła tą historię do końca :)
Jest nasz blondasek <3 Jej <3 I jak? Jest trochę szalony i śmieszny :P Będzie taki nadal? Nie wiem. Zobaczy się ;p Na pewno nie będzie totalnym ponurakiem. Zależy mi na tym, żeby Ross w tym opowiadaniu był zabawny i pomocny, tylko, że ze swoimi problemami nie bardzo sobie będzie radził… To tyle Wam zdradzam :p
Nic więcej. BUZIA NA KŁÓDKĘ.
Nic więcej. BUZIA NA KŁÓDKĘ.
Dziękuję za ostatnie komentarze :D Zwłaszcza Szalonej Słodkiej. To dzięki niej jest ten rozdział, bo powiedziała "Jeśli nie dodasz go w trybie natychmiastowym to znowu zamknę cię w piwnicy bez laptopa!!" Nie chciałam więcej żyć bez tego cudu xD Dlatego jest :D
Nie mam chyba już nic do powiedzenia ;)
KOMENTUJCIE ;*
Miłego czytanka ;***
PS: ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM.
Miłego czytanka ;***
PS: ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM.
![]() |
Yay!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie śpię o tej porze. Pff. Kto o 1 w nocy śpi w wakacje? Na pewno nie Natalia :D
Rozdział jest wspaniały!
I jest Ross :) Podoba mi się, że będzie z niego taki wesołek. Laurze się ktoś taki przyda :)
Czekam na next ❤
Natalia.
No w końcu ;P
OdpowiedzUsuńGłuptasie. Masz prowadzić tego bloga, chociażby miały go czytać tylko 2 osoby, czyli ja i koleżanka wyżej :D
Piszesz super! I teraz nie mówię jako twoja przyjaciółka, tylko jak zwykła osoba :)
Pisz pisz pisz next!
No i jest ROSS <3 Cudnie <3 Kocham to, że jest taki crazy :D To daje mu więcej seksowności :P Tak, kocham Go! I kiedyś się na pewno o tym dowie ;D
Czekam na next ❤
Twoja, SS <3
super blogg czekam na next<3
OdpowiedzUsuń