niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 4

Dedykuje ten rozdział Każdemu kto ma ochotę to czytać :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W poprzednim rozdziale:   
 ...- Flirtujesz ze mną?
- Tak sądzisz?- Znowu ten uśmiech.
- Nie znamy się zbyt dobrze- odparłam wpatrując się w moje trampki.
- Możemy to zmienić.- Wstał i usiadł obok mnie.- To jak? Mogę znać przyczynę smutku mojej nowej koleżanki?


Chciałam odmówić, uciec stamtąd. Nie ruszyłam się jednak. Siedziałam dalej i opowiadałam o tym co się przydarzyło. Słowa wypływały z moich ust i nie mogłam tego powstrzymać. Chłopak słuchał i co jakiś czas przytakiwał głową.
     - Teraz po tym wszystkim, zdołała powiedzieć tylko "Przepraszam". Ja nie wiem czemu. Myślę, że to jej chłopak kazał mnie "spławić".
     - Jej chłopak? A ty...-chrząknął- masz chłopaka?
Nie widziałam większej potrzeby, aby odpowiedzieć na to pytanie. Nie było to jakoś specjalnie ważne, chyba, że chciał do mnie zrywać… To głupie… a poza tym nie mam nastroju na chłopaków, ani na inne osoby. Jedynym człowiekiem, który może mi pomóc jest Bryan. Przy nim zawsze czuję się bezpiecznie i nawet nie muszę mówić jaki jest powód mojego smutku.
     - Co cię tak bawi?- powtórzył to co wcześniej powiedziałam.
     - Ty- odpowiedziałam krótko.
     - Też mam tusz rozmazany na całej twarzy?- Wystawił rząd swoich białych zębów.
Zachichotałam. Jednak mina mi zrzedła. Przypomniałam sobie dzień w którym razem z Luną szalałyśmy, robiłyśmy różne głupie rzeczy, kąpałyśmy się w jeziorze, podrywałyśmy chłopaków. To wszystko zdarzyło w poprzednie wakacje. To najlepszy czas, który spędziłyśmy razem. Jednak to już nigdy nie powróci. I bardzo się z tego cieszę! Była fałszywa! Zostawiła mnie, bo nie miałam chłopaka? Tylko z takiego głupiego powodu?! Ona taka nie była! Ci ludzie... oni ją zmienili. Na gorsze.
Znowu się rozpłakałam. Wybuchłam. Zaczęłam wylewać z siebie całe morze łez. Nie przejmowałam się, że ten chłopak siedział obok. Pewnie widział wiele razy, jak ktoś płacze. Taki widok go nie zdziwił. No... może trochę było mi głupio. Ryczę przy nim, jakby nie wiadomo co się stało. Dla mnie, jednak to był cios w samo serce.
     - Nie płacz… Znajdziesz kogoś, kto cię nigdy nie opuści i nie zrani.- Po tych słowach zbliżył się do mnie i objął mnie ramieniem. Szczerze to nie spodziewałam się tego. Od kiedy obce osoby robią takie rzeczy?... Naprawdę od tak dawna nie poznałam nikogo nowego, żeby się o tym nie przekonać?
     - Może masz rację- wymusiłam uśmiech.
     - Ross Lynch nigdy się nie myli.
     - Laura Marano, także.
     - No i widzisz? Popatrz w jaki sposób poznaliśmy swoje imiona, Lauro.
Uśmiechnęłam się, tym razem szczerze. Jeszcze okaże się czy nie jest taki… czyli zdradliwy i fałszywy….
     - Muszę już iść, tylko najpierw zmyję to coś co powstało na mojej twarzy.
Sięgnęłam do swojej torby, do której na szczęście zapakowałam mleczko do demakijażu oraz kilka innych kosmetyków, oraz lusterko.
W czasie, kiedy robiłam porządek ze swoją buzią, Ross przyglądał mi się.
     - Co tak patrzysz?
Najwidoczniej był zamyślony, bo popatrzył na mnie ze zmrużonymi oczami. Dopiero po chwili doszedł do tego o co zapytałam.
     - Am... zamyśliłem się. Przypominasz mi kogoś.
Uśmiechnęłam się niepewnie. Czy miałam być zadowolona czy nie? Trudno było go czasami zrozumieć.
     - To dobrze? Czy raczej źle?
Wrzuciłam do torby zużyte chusteczki i schowałam mleczko. Wyciągnęłam kosmetyki i zaczęłam działać.
     - Chyba dobrze- powiedział.- Nie musisz się malować. Tak też jest ślicznie.
     - Mój brat też tak mówił, i co z tego wynikło? Własna przyjaciółka znalazła sobie lepsze towarzystwo.
     - Nie mów tak…  
     - Jestem inna, zawsze byłam…
     - Wcale nie. Ludzie, którzy się wyróżniają są wyjątkowi. Mama mi tak zawsze powtarza- spuścił głowę i uśmiechnął się pod nosem.
     - Twoja mama to mądra kobieta.
     - Uważam tak samo. A twoja? Mówi ci jakieś mądre słowa?
     - Ona nie żyje.
Po tych słowach nawet nie zrobiło mi się głupio czy smutno. Jak już wspominałam, nie była w żadnym stopniu częścią mojego życia. Płacze za osobami, na których mi zależało...
     - Przykro mi. Nie chciałem...-przerwałam mu.
     - Nic się nie stało. Nigdy jej nawet nie widziałam. W porządku.
Dokończyłam malowanie, zarzuciłam torbę na ramię i wyminęłam blondyna.
     - Hej! Gdzie uciekasz?- Szybko mnie dogonił i maszerował obok.
     - Do...- Tak właściwie to nie wiedziałam. Miałam iść do szkoły, a poszłam zupełnie gdzie indziej i zupełnie w innej intencji. Podejrzewałam, że Bryan był już w swojej, (jak dla mnie) cudownej pracy. Miałam wolny dom, więc jak miałam mu wyjaśnić co robię o tak wczesnej porze?
Mój kompan zaśmiał się, zauważyłam, że miał naprawdę świetny humor.
     - Do domu?- podsunął.
     - Tak.
     - Odprowadzę cię. Mogę?
     - Jeśli musisz.
     - Wolałabyś, żebym się odczepił?
     - Tego nie powiedziałam.
     - To pójdę…- odwrócił się, ale w porę złapałam go za rękaw.
     - Możesz ze mną iść. Wybacz, że tak powiedziałam…- spuściłam głowę.
     - Spokojnie. Nie martw się. Wszystko gra.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o... sobie. Ross opowiedział mi tak naprawdę całe życie. Wiem, że gra w koszykówkę. Podobno świetnie gotuje (może kiedyś się o tym przekonam). Mówi, że jest mistrzem w robieniu pizzy. Dowiedziałam się również, że interesuje się muzyką. Gra na gitarze i fortepianie oraz śpiewa. Ma siedemnaście lat, czyli tyle co ja. Jego rodzeństwo jest sławne. Są to Rydel, Rocky, Riker i Ryland. Grają w zespole R5. Zastanawiam się dlaczego jego nie przyjęli, skoro tak dobrze śpiewa? Może nie jest wystarczająco dobry? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. To ich sprawa, a nie moja.
Kiedy doszliśmy do domu Ross stanął na wprost mnie.
     - To co? Wszystko już w porządku?
     - Minimalnie- odpowiedziałam.
Fakt, poprawił mi humor, bo od niego bije pełno energii. Jest uroczy, zabawny i spragniony życia. Powiedział, że trzeba gonić za marzeniami. Zdradził mi, że bardzo chciałby się wybić. Chce zostać piosenkarzem, albo chociaż gitarzystą w zespole. Wszystko, byle by miał styczność z muzyką. Podziwiam go za to. Ja... też bym tak chciała, ale wiem, że mi nigdy się to nie uda. Boję się występować na scenie. Nigdy nie będę myśleć tak optymistycznie jak on.
     - Musi być dobrze- dotknął mojego ramienia. Przeszył mnie przyjemny dreszcz.
Bardzo, bardzo dziwne zjawisko. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego...
     - Wejdziesz? Nikogo w domu nie ma. Pogadamy- sama się sobie dziwię, że powiedziałam mu, ze nie ma nikogo w domu. A jeśli by mi coś zrobił? Bryan by mnie zabił, chyba, że Ross zrobiłby to pierwszy.
     - Z miłą chęcią.
Weszliśmy do domu. Blondyn zaczął się rozglądać. Mój dom nie był jakąś ogromną willą. Zwykły mały, dwupiętrowy domek. Gości witał przedpokój. Białe ściany, mahoniowe meble, kilka białych ozdób, schody pomalowane na biało. Po prawej stronie były duże drzwi (zazwyczaj były otwarte), które prowadziły do pokoju gościnnego. Czarna, skórzana kanapa, biały stolik, który stoi na beżowym dywanie, na wprost duży telewizor nadawały pokojowi nowoczesny wygląd. Następna była kuchnia. Czarne kafelki doskonale zgrały się z drewnianymi meblami. Mój pokój był na piętrze. Drzwi do niego znajdowały się po prawej stronie. Kiedy się do niego wchodzi po lewej stoi małe, jednoosobowe łóżko. Obok niego znajduje się półka na książki oraz teczki, w których zbieram teksty piosenek i nuty, od kilkunastu lat. Na wprost drzwi jest ogromne okno, na którym często siedzę i myślę lub czytam. Jest tam także wejście na balkon.
Pokoju Bryana nie muszę opisywać. Rzadko tam wchodzę, i ponoć Bryan często zmienia wystrój. Także, nie ma większej potrzeby.
Wracając do blondyna...
     - Wow! Super dom! Mały, ale z klasą- pochwalił wciąż się rozglądając.
     - Właśnie dlatego, tak bardzo go lubię -odpowiedziałam.
Zostawiłam blondyna samego, pozwalając mu się rozglądnąć po pomieszczeniach, jednak on poszedł za mną.
     - Jesteś głodna?- spytał, kiedy już byliśmy w kuchni.
Zastanowiłam się chwilę.
Czy on chce teraz pokazać jak "świetnie" gotuje?
     - Chyba, tak. A co? Chcesz pokazać na co Cię stać?- uśmiechnęłam się zawadiacko.
Co ja wyprawiam?
     - Jasne! Chętnie ujawnię moje zdolności kulinarne- zadeklarował dumnie i wypiął klatkę piersiową (jak jakiś goryl).
Parsknęłam śmiechem.
     - Widzę, że humorek dopisuje.- Stanął bokiem do mnie.- Drodzy państwo! Oto co, jakże wspaniały Ross Lynch zrobił z panną Marano. Proszę pogratulować zdolności- mówił (jak głupek) do udawanej publiczności. W sumie to nie wiem co on właśnie odstawił. Ale muszę przyznać, że jest niesamowicie zabawny.
     - Ross? Masz gorączkę?- dotknęłam zewnętrzną częścią dłoni jego czoła.- O! Chyba konkretnie ci dziś przygrzało- dźgnęłam go lekko łokciem.
     - Zrobię ci to jedzenie, bo widzę, że komuś tu coś nie "teges" z główką- zaśmiał się i głębiej wszedł do kuchni.
Chyba powinnam mu coś zrobić... Nie chodzi tu o krzywdę fizyczną (w sensie zadźganie nożem) ani psychiczną. Po prostu małe upapranie jednym ze składników nikomu jeszcze nie zaszkodziło... Nie. Nic.
Prychnęłam.
     - Mi jest coś z główką?- wskazałam siebie palcem.- Mi? Ja jestem najnormalniejsza w tym domu. Mój brat to dziecko i ogólnie ma zachowanie podobne, właśnie do dziecka.
     - Czyli macie wiele wspólnego- podsumował.
Czy...? Czy on... właśnie... E... yyy... ee... Za dużo sobie pozwala!
     - Żartujesz, tak?- zapytałam spokojnie.
     - Czy wyglądam na jakiegoś żartownisia?- Jego mina mnie "zabiła". Taka pełna powagi. Natrafiłam na jakiegoś dziwaka?     - Ross. Serio, dam ci te tabletki. Pomogą. Uwierz mi- dotknęłam delikatnie jego ramienia i spojrzałam na niego ze współczuciem.
Laura, kogoś ty zaprosiła do domu? No kogo?!     
     - Dobra. Koniec wygłupów. Jestem głodny. Co mam podać?- potarł jedną dłoń o drugą i położył je na blacie.
      - Niech się zastanowię... Hm...- dotknęłam palcem wskazującym swoją brodę.- Mam! Chciałabym zjeść naleśniki. Bardzo je lubię, a dawno nie jadłam, bo od jakiegoś czasu, Bryan robi smażone tosty z serem.
     - Jej! Ja też uwielbiam naleśniki! Znałem nawet przepis...- zmieszał się i podrapał po głowie.
     - A czemu, "znałem"?- popatrzyłam na niego krzywo.
     - Bo kiedy poznałem ciebie wszystko mi z głowy uleciało- powiedział wpatrując się w moje oczy.
STOP! HOLA, HOLA.
Nie jestem jakąś pierwszą lepszą, która leci na takie flirty!
     - Och! To teraz taka nowa moda na podryw?- zakpiłam.- Zapomniałem przepisu, bo poznałem ciebie- mówiłam (a przynajmniej próbowałam mówić), męskim głosem.
Zaśmiał się.
     - Co cię tak bawi?
     - Ty.
Historia lubi się powtarzać...


****


Cześć Miśki :D
Śpicie już? Oczywiście, że nie xD
Jedna sprawa. Nie wiem czy jest dalej sens to ciągnąć. Dlatego proszę Was o jedno. KOMENTUJCIE i jeśli wam się podoba to możecie polecać innym. Jeśli chcecie żebym doprowadziła tą historię do końca :)
Jest nasz blondasek <3 Jej <3 I jak? Jest trochę szalony i śmieszny :P Będzie taki nadal? Nie wiem. Zobaczy się ;p Na pewno nie będzie totalnym ponurakiem. Zależy mi na tym, żeby Ross w tym opowiadaniu był zabawny i pomocny, tylko, że ze swoimi problemami nie bardzo sobie będzie radził… To tyle Wam zdradzam :p
 Nic więcej. BUZIA NA KŁÓDKĘ.
Dziękuję za ostatnie komentarze :D Zwłaszcza Szalonej Słodkiej. To dzięki niej jest ten rozdział, bo powiedziała "Jeśli nie dodasz go w trybie natychmiastowym to znowu zamknę cię w piwnicy bez laptopa!!" Nie chciałam więcej żyć bez tego cudu xD Dlatego jest :D
Nie mam chyba już nic do powiedzenia ;)
KOMENTUJCIE ;*
Miłego czytanka ;***
PS: ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM.




3 komentarze:

  1. Yay!
    Oczywiście, że nie śpię o tej porze. Pff. Kto o 1 w nocy śpi w wakacje? Na pewno nie Natalia :D
    Rozdział jest wspaniały!
    I jest Ross :) Podoba mi się, że będzie z niego taki wesołek. Laurze się ktoś taki przyda :)
    Czekam na next ❤
    Natalia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu ;P
    Głuptasie. Masz prowadzić tego bloga, chociażby miały go czytać tylko 2 osoby, czyli ja i koleżanka wyżej :D
    Piszesz super! I teraz nie mówię jako twoja przyjaciółka, tylko jak zwykła osoba :)
    Pisz pisz pisz next!
    No i jest ROSS <3 Cudnie <3 Kocham to, że jest taki crazy :D To daje mu więcej seksowności :P Tak, kocham Go! I kiedyś się na pewno o tym dowie ;D
    Czekam na next ❤
    Twoja, SS <3

    OdpowiedzUsuń
  3. super blogg czekam na next<3

    OdpowiedzUsuń