sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 2

Weszłyśmy do domu pewnym krokiem. Może... ja trochę mniej.
     - Hej, Brynku- przywitała się słodko Luna.
Bryan siedział w kuchni przed laptopem i widać było, że czegoś szuka i pochłonięty jest swoją pracą.
Mój brat na co dzień pracował w sklepie muzycznym. To jest jedna z rzeczy, których w nim kocham. Pracuję tam gdzie ja bym chciała mieszkać! To miejsce to taki mój mały świat. Pracuje tam już kilka lat. Od tamtego czasu prawie codziennie tam z nim chodzę. Często mu pomagam, ale i oglądam instrumenty. Bryan powiedział, że kiedyś na pewno go zastąpię. Był to sklep jego przyjaciela, Krisa, dlatego też nie miał żadnych przeszkód aby zapytać czy mogę go zastąpić. Byłoby to dla mnie takim oderwaniem się od rzeczywistości. Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła tam przebywać całymi dniami.
     - Nie- powiedział stanowczo.
Znał Lunę bardzo dobrze, wiedział, że jak czegoś chce to mówi w taki sposób. To była bardzo przewidywalna osóbka.
     - Oj Brynku, nawet nie wiesz o co chodzi.
Popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem, a ja tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam na krześle obok brata.
     - O imprezę, tak? Laura nie może iść. To poważny powód.
     - Tak? A niby jaki?- powiedziała dość ostro.
Mój brat nie lubił kiedy ktoś tak do niego mówi. Robił się wtedy rozdrażniony i podenerwowany. Kiedyś popełniłam ten błąd i żałowałam. Luna w tamtym momencie była w tarapatach.
Awantura gwarantowana.
     - Młoda damo- spojrzał na nią.- Nie powinnaś mówić takim tonem do starszych. Laura nie może i koniec. Jeszcze coś się stanie i będą kłopoty. Jeśli chcecie to może u ciebie nocować, cokolwiek, ale wypadu na imprezę przed osiemnastką nie dopuszczę.
     - Ale...
     - Nie! Koniec tematu...
     - Bo co? Bo boisz się, że spotka ją to samo co ciebie?!- wybuchła.
No, to teraz Luna nie będzie miała u mnie wstępu, pomyślałam.
Po co ona zawsze pakuje się w kłopoty?
     - Wyjdź!- wstał i wskazał drzwi.
     - Ależ proszę bardzo!
Wstała, rzuciła torbami i wybiegła z domu. Takiej awantury nigdy u nas nie było. Luna posunęła się za daleko, trafiła w jego czuły punkt. Kiedy Bryan miał siedemnaście lat (czyli tyle co ja teraz) poszedł na imprezę. Mnie zostawił u jego najlepszego kumpla, który nie mógł iść, bo złamał nogę. Wraz z kolegami pożyczył od ojca właśnie tego kolegi czarne, nowe BMW. Na imprezie trochę zaszaleli. Pili alkohol i te sprawy. Podrywali dziewczyny, zresztą jak na każdej imprezie. Potem po pijaku wsiedli do auta, Bryan prowadził. Nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji. Dojeżdżali do domu- cudem to się stało. Wjechali na podwórko i wylądowali w basenie. Auto oczywiście nie nadawało się do niczego. Bryan musiał płacić sporo pieniędzy. Na szczęście Vanessa była tak dobra i dała tyle aby starczyło na kupno nowego. Przyglądałam się tej całej sytuacji. Miałam dopiero osiem lat i bardzo się przestraszyłam kiedy to zobaczyłam. Zaczęłam płakać i wołać. Usłyszał mnie kolega i zaraz zobaczył co się stało. Potem Bryan dowiedział się, że wszystko widziałam. Nie chciał, żeby to tak wyglądało. Nie chciał, żebym to zobaczyła. Myślał, że zawiodłam się na nim. Wcale tak nie było. Za przeprosiny kupił mi nowy fortepian, który mam do dziś. Potem śmialiśmy się z całej tej sytuacji. Po jakimś czasie okazało się, że po drodze potrącili jakąś kobietę. Właśnie to tak boli Bryana. Nie pomogli jej i cudem nie złożyła skargi, ale musieli płacić kolejne pieniądze. To był trudny okres dla niego.
     - Bryan...- zaczęłam i wyciągnęłam rękę do niego.
Brat przeczesał ręką włosy i westchnął głęboko.
     - Przepraszam za Lunę. Nie wiem co w nią wstąpiło.- Przeniosłam na niego wzrok.
     - Nie musisz przepraszać...- przerwał.
Dłuższą chwilę milczeliśmy, wpatrując się w siebie. Twarz mojego brata, ani drgnęła. Pozostawał na niej tylko delikatny uśmiech. Kiedyś w szkole słyszałam, że dziewczynom z mojej klasy bardzo podoba się jego uśmiech, a nawet twierdzą, że jest seksowny i pociągający. Nie wiem gdzie go widziały, ale... to dziwne. Nigdy nie patrzyłam na niego w taki sposób. A teraz jakby się nad tym zastanowić to... nie jest zły. Lecz jako jego siostra stwierdzam, że... fuj! Nie, nie, nie! Mój brat? Seksowny?! Prędzej puszcze pawia.
     - Laura? Jesteś na mnie zła?
     - Niby o co? Luna zasłużyła. Nie powinna... Sam dobrze o tym wiesz- uśmiechnęłam się promiennie i położyłam dłoń na jego ręce.
      - Wcześniej taka nie była. Co się z nią stało?- zmarszczył brwi.
      - Sama się zastanawiam. To chyba przez Dina. Teraz często się z nim spotyka- na mojej twarzy można było ujrzeć zmartwienie.
Bałam się, że... przestanie być moją przyjaciółką. Że ode mnie odejdzie. Zostawi. Będzie się śmiać i kpić ze mnie. To było by okropne, paskudne, złe. Ale jestem twarda. Nie należę do dziewczyn, które wszystkiego się boją. A przynajmniej tak mogłoby się zdawać. Bo to co się stało tydzień później złamało mi serce. Zniszczyło mnie...
****

Cześć, Wam!
Oto drugi rozdział! Specjalnie dla Was :D Na szczęście mam napisanych więcej rozdziałów, więc nie będzie problemu z ich dodawaniem. Chyba, że nikt się nie znajdzie do czytania.
Dlatego zachęcam Was do komentowania :) Naprawdę mi na tym zależy. Chyba nie ma nic cenniejszego dla blogera niż komentarze i oczywiście czytelnicy, bo bez tych dwóch rzeczy to prowadzenie bloga nie miało by sensu.
Mam nadzieję, że to co tutaj stworzyłam Wam się spodoba :)
Już niedługo pojawi się nasz Blondasek <3 hihi ^^
Także zapraszam Was do komentowania, booo
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!
:))))))))
Do napisania :***

PS: Oczywiście gif musi być ;P


Auslly <3

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Właśnie znalazłam Twojego bloga i postanowiłam, że zostanę na dłużej, bo opowiadanie naprawdę zapowiada się obiecująco :)
    Podoba mi się to jak piszesz, bardzo dobrze się czyta :)
    Nie mogę się doczekać aż pojawi się Ross :3
    Czekam niecierpliwie na next ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo <3 Tak się cieszę, że się podoba ^^
      To dla mnie naprawdę bardzo ważne :)
      Już niedługo będzie długo wyczekiwany Ross :D Może nawet w następnym rozdziale :))

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń